sobota, 1 września 2012

8. Niestety, koniec dobrego


     Siedzę w katowickim Spodku. Zostałam przegłosowana przez Kosę, Winiara i wszystkich innych. Kurek powiedział, że musi mi coś powiedzieć. No nie. Ja oszaleję. Czy on nie rozumie słów: nie chcę cię znać?  No, ale może jeśli dam mu powiedzieć co ma powiedzieć, to się w końcu odpieprzy ode mnie. Tak, to jest dobry plan.

     Po meczu podchodzę do Grześka i go przytulam. Za tą wygraną z Brazylią. I za wszystko. Uśmiecha się lekko.
 - I jak, opłaciło się przyjeżdżać?
 - Żartujesz? Dla was zawsze się opłaca – patrzę w jego ciemne oczy i się w nich zapadam. Mogłabym tak patrzeć cały czas. Ej, co mi jest? Do tej pory nie miałam żadnych takich przypadłości…
 - Cieszę się, że ci się podobało – uśmiecham się na dźwięk tych słów.

     Odchodzę na chwilę, próbując znaleźć Kurka. Ostatecznie mogę poświęcić mu pięć minut. Teraz chłopaki i tak idą się przebrać. Nie muszę długo szukać, znajduję go pod bandami reklamowymi. Chcę mieć to za sobą i spokój do końca życia.
 - Dobra, mów. Nie mam czasu – mówię, zamiast jakiegoś ‘gratuluję’. Nie, nie będę dla niego miła. To, że chcę go wysłuchać to sprawa wyłącznie chęci, żeby się odczepił. Patrzy na mnie przez chwilę tak, jakby myślał, co w ogóle ma mi powiedzieć.

    Nie ułatwiam mu zadania, spoglądając niecierpliwie na zegarek. Przy okazji rozglądam się też po pustoszejącej już hali.
 - Masz do mnie żal o to, że wyjechałem bez słowa… Chciałem ci powiedzieć, ale nie umiałem. I tak wtedy był to ostatni termin. Miałem jechać miesiąc wcześniej. Ale wyprosiłem przedłużenie. Nie chciałem cię martwić.
 - Martwić? Przecież wiele razy ci mówiłam, że to jest szansa i żebyś jechał – prycham zirytowana.
 - I jeszcze to, że nie dzwoniłem… Ja… - w tym momencie dwie rzeczy dzieją się na raz. Jakaś fanka podbiega do Kurka po autograf, a mnie woła Grzesiek. Rzucam krótkie kiedy indziej i idę w stronę Kosoka, któremu uśmiech nie schodzi z twarzy.
 - Z czego się tak cieszysz? – pytam, kierując się w stronę wyjścia z hali.
 - A, tak bez okazji – podąża za mną.

     Wychodząc, zauważam że zaczyna padać. Oczywiście, zawsze, kiedy nie mam parasola przy sobie musi zacząć padać. Nie wzięłam też żadnej ciepłej bluzy, czy czegoś w tym stylu z tego prostego powodu, że jak wychodziłam z hotelu, to świeciło słońce a niebo było prawie bezchmurne.

    Grzesiek zakłada mi na ramiona swoją bluzę. Odwracam się gwałtownie.
 - Kosa, nie. Zabierz to.
 - Przemoczy cię… Inga, proszę.
 - Grzesiek, mamy czerwiec. Myślę, że nic mi nie będzie.

    Daje za wygraną. Już się nie kłóci. Ale też nie zabiera bluzy. Ściągam ją i niosę w rękach. Dobrze się czuję przy Grześku. Bezpiecznie i tak, jakbym była doceniana.

    Nie spostrzegam się, a już stoimy w windzie czekając, aż zawiezie nas na odpowiednie piętro. Kilka chwil później idziemy korytarzem, a ja szukam w kieszeni kluczy. Gdy je znajduję, okazuje się, że jestem pod swoim pokojem. Odwracam się do Kosy, który ogląda jeden z obrazów namalowanych na ścianie.
 - Dziękuję – mówię z uśmiechem.
 - Nie ma za co.

    Pochyla się, więc chcę go pocałować w policzek. Ale jego plan widać jest inny. Muska nieśmiało moje usta swoimi tak, jakby bał się, że to przerwę. Ale ja nie chcę przerywać. Zaplatam ręce na jego karku i oddaję się zupełnie przyjemności. Jego język drażni moje podniebienie i po chwili splata się z moim w dzikim tańcu.

    Dopiero głośny trzask sąsiednich drzwi sprowadza nas z powrotem na ziemię. Odrywamy się od siebie nieco speszeni. Wiem, że to Kurek. I wiem, że to widział. Cóż… Jego problem. Mówię Grześkowi dobranoc, po czym wchodzę do pokoju. Niestety, koniec dobrego. Ja wracam do Rzeszowa, a oni lecą do Brazylii.

   No, znów wybywam. Tydzień lub dwa, nie wiem... Muszę ogarnąć internat plus mamy uroczystości w weekend, także mnie nie będzie. Niemniej postaram się w sobotę zabrać na wyżej rzeczone uroczystości kompa i już go mieć przez w internacie. Co z tego wyjdzie, nie wiem.
PS: to opo już jest skończone! :D Jeszcze jeden odcinek + epilog, wiecie? :) Pozdrawiam wakacyjnie.

8 komentarzy:

  1. Jestem ciekawa co chciał jeszcze powiedzieć jej Kurek?? Może kiedyś uda im się dokończyć przerwana rozmowę.
    Bartka chyba nie zachwycił widok całującej się Ingi z Grześkiem. Może on jest zazdrosny?

    OdpowiedzUsuń
  2. co?! jak to opko jest skończone?! jeszcze tylko jeden rozdział i epilog?! szkoda :( ale cóż, Bartuś jest zazdrosny, ale Inga woli Grzesia, oo! fajnie :) podoba mi się to ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale że co proszę? Jeszcze jeden odcinek i epilog? Dobrze sie czujesz? Dopiero co zaczęłaś a już chcesz kończyć niedobra Ty;p Cieszę się, że Inga woli Grzesia bo ja też go wolę;p

    OdpowiedzUsuń
  4. Czy ta rozmowa z Kurkiem kiedyś dojdzie do skutku?
    I w końcu ten pocałunek, szczerze to na niego ostatnio czekałam :P
    Przepraszam jaki koniec? To się chyba dopiero rozkręca? Prawda?

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeaaaa, pocałowali się! A może tak Grześ zaproponuje Indze wyjazd do Brazylii? A Kurek niech się odwali, bo wiadomo kogo Inga woli :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ta przypadłość, to nieuleczalna choroba o nazwie MIŁOŚĆ... Nareszcie się pocałowali :D Ludzie, ile można czekać na taki gest z ich strony... ;p Kurek miał swój czas i go nie wykorzystał więc teraz niech cierpi i przygląda się szczęściu Kosy i Ingi z boku. Zastanawiam się tylko, co Bartek ma jej do powiedzenia, jakiej wymówki użyje i jak Inga na to zareaguje... Mam nadzieję, że nie odbije się to na niej i Grześku.
    Pozdrawiam serdecznie, nulka :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Aj aj aj :D jakże gorąco się tu robi :D Kosok jaki odważny ^^ mi się tam wszystko podoba :) A Kuraś ma za swoje, trzeba było myśleć wcześniej...
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak się układa to oni znów się gdzieś wybierają... Och ta reprezentacja - życie na walizkach ;)

    OdpowiedzUsuń