piątek, 14 września 2012

10. tylko raz dane.


    Siedzę na krześle przed lustrem. Sama siebie nie poznaję. Fryzura, makijaż, piękna sukienka. Nie, to nie jest mój ślub. To ślub Bartka i Kariny. Tak, pogodziłam się z nim. Dogadujemy się.

    Dzwonek do drzwi przerywa moje rozmyślania. Otwieram. TO Grzesiek przyszedł. Czas już jechać.
 - Pięknie wyglądasz – daje mi całusa w policzek na przywitanie.
    Nie wiem, co między nami jest. Z całą pewnością nie jest to już przyjaźń, chociaż oboje próbujemy udawać, że nic się nie zmieniło. Schodzimy po schodach i wsiadamy do auta Kosoka.

    Kilka godzin później siedzimy w restauracji. Państwo młodzi zabawiają gości, rozmawiają. Muzyka gra, wszystko jest okej. No, może poza moim samopoczuciem. Wychodzę na dwór. Noc jest chłodna, w końcu to wrzesień. Jednak nic sobie z tego nie robię. Siadam na murku i patrzę w gwiazdy. Jedna z nich przelatuje przez mały kawałek nieba, po czym gaśnie. Myślę życzenie.

    Ktoś wychodzi z lokalu. Odwracam głowę w tamtą stronę, by zauważyć idącego do mnie Grześka. Zarzuca mi na ramiona swoją marynarkę, a moje nozdrza przepełnia zapach jego perfum. Wdycham je głęboko. Siada obok mnie.
 -  Inga, myślisz, że możliwe jest zakochać się w kimś, kogo zna się od dawna i bardzo dobrze? – pyta ni z gruchy, ni z Pietruchy.
 - Tak. Myślę, że tak – odpowiadam szybko.

     Patrzy na mnie. Odwracam twarz w jego stronę, po czym każę mu spojrzeć na niebo. Robi to. W tym samym momencie spada kolejna gwiazda.
 - Pomyśl życzenie – mówię cicho.
 - Nie mam już życzeń. Wszystkie się spełniły. A najważniejsze spełnia się teraz.
    Nie rozumiem, o co mu chodzi. Zaczynam kapować dopiero w momencie, gdy przytula mnie.
 - Inga, kocham cię.
 - Też cię kocham – całuję go.

    Siedzimy w milczeniu, trzymając się za ręce. Opieram głowę na jego ramieniu, a on bawi się moimi włosami. Fajnie jest tak siedzieć z ukochaną osobą obok. Dochodzę do wniosków, że popełniłam parę błędów. Nic nie poradzę. Naprawić nie mogę, za późno. Ale mogę śmiało powiedzieć, że to, co mnie spotkało tutaj, w Rzeszowie było najlepszą rzeczą, jaka mi się zdarzyła. A to uczucie, które towarzyszy mi już jakiś czas nazywa się miłością. Prawdziwą miłością. I tak, jak wszystkie inne szczere uczucia, zostało nam tylko raz dane.

    Koniec historii o Indze i Kosie. Miało być zupełnie inaczej... Ale okoliczności zmusiły mnie do tego xD Cóż... Dziękuję wszystkim, którzy to czytali, którym się podobało, którzy komentowali. 
Pozostaje mi dokończyć inne opowiadania. Mogę Wam zdradzić, że niedługo powinien się pojawić One Part inny niż dotychczasowe ;) 
Dziękuję jeszcze raz. Pozdrawiam, Tyśś ;*

13 komentarzy:

  1. koniec :( nastał koniec :( ale super! :D bardzo mnie cieszy, że są razem :) innej opcji przecież nie było ;) podoba mi się <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurek tak naprawdę nie kochał już tej Ingi którą zastał w Rzeszowie inaczej nie pocieszył by się tak szybko, a walczył. Raczej kochał dawne wyobrażenie o niej. Ja tam sie cieszę że ona jest z Kosą, bo lubię go bardziej niż Bartka

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda, że już koniec... no ale ważne, że skończyło się tak jak powinno czyli happy endem :) Piękna scena wyznania sobie uczuć :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak dobrze, jak dobrze, że jest z Grzesiem. Nawet nie wiem jak się cieszę :D I teraz wszyscy są szczęśliwi. :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo cieszę się, że Inga jest z Grzesiem :) Smuci mnie tylko fakt, że to już koniec tej historii...
    Jeśli pojawi się u Ciebie coś nowego, bardzo proszę, poinformuj mnie :)
    Pozdrawiam, nulka :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Szkoda, że to już koniec:( Cieszę się, że to własnie z Grzesiem jest a nie z Bartkiem:) czekam na coś nowego:*

    OdpowiedzUsuń
  7. Szkoda, że już koniec, ale zakończenie to wynagradza - słodko, miło i happy end. :D
    To teraz czekam na jakiś Twój nowy projekt. :)
    Pozdrowienia,
    silly_me.

    OdpowiedzUsuń
  8. No! Tak powinno być! Potrzebowałam jakiegoś happy endu żeby się uśmiechnąć. Dziękuję :D

    OdpowiedzUsuń
  9. ja mam zawsze taki zapłon.
    Ale skomentuję po tych prawie dwóch miesiącach, a jak inaczej.
    Uwielbiam Kosoka, serio.
    I wszystko jest pięknie, tylko za krótkie to wszystko.
    Ja bym chciała jeszcze, bo wciągnęłam się :)

    OdpowiedzUsuń
  10. No to się Kuraś szybko pocieszył... Myślałam, że ich relacje wrócą na dawny tor, ale to już nigdy nie będzie to samo. Ale, ma teraz Kosę i jest dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  11. Zapraszam na mojego bloga o siatkówce
    http://bezostrzezenia.blogspot.com
    Bardzo proszę o komentarz, jeśli przeczytasz
    Pozdrawiam ciepło, Faith.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja Cię muszę ochrzanić, że wcześniej nie powiedziałaś mi o większości swoich opowiadań. Masz ich naprawdę sporo, a ja znam może dwa. Jest mi naprawdę głupio, że mam tak do tyłu. Niemniej jednak to opowiadanie bardzo mi się podobało. Generalnie rzecz ujmując nie mogłam zrozumieć zachowania Bartka. Zachował się jak ostatni gówniarz, wyjeżdżając bez słowa. Powinien był załatwić wszystko od razu. A później dziwił się, że Inga nie chce go znać. Ale to dobrze, że się pogodzili. Może ta miłość nie była im pisana i obydwoje ułożyli sobie życie w inny sposób. No cóż. Na pewno zjawię się na innych Twoich blogach i poszerzę listę swoich linków. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  13. Ej no Kuraś..
    Blog nadrobiłam, nie żałuję ♥
    Ja założyłam nowy ;)
    http://pomyslomnieczasem.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń